Oświadczenie Koalicji Polonii Amerykańskiej w sprawie zagrożenia wschodniej granicy Polski
Koalicja Polonii Amerykańskiej potępia Bialoruski reżim Aleksandra Lukaszenki, który przy współpracy z Rosją prowadzi wojnę hybrydową przeciw Polsce i Unii Europejskiej, kreując poważny kryzys na granicy polsko-białoruskiej.
Wykorzystywanie migrantów do prowokacji granicznych prowadzone jest przez reżim w Mińsku od sierpnia 2021 r. Początkowo były to małe grupy migrantów, jednakże w ostatnich tygodniach sprowadzono na granice Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą wielotysięczne tłumy. Siłowe forsowanie granic połączone z próbami niszczenia polskich umocnień granicznych przez białoruskie służby specjalne są dowodem celowego, skoordynowanego działania białoruskiego reżimu. Zaangażowanie Rosji w te prowokacje potwierdzają ćwiczenia wojsk Białorusi i Rosji w pobliżu granicy z Polską.
Koalicja Polonii Amerykańskiej domaga się stanowczych reakcji wobec ataku reżimu Aleksandra Łukaszenki na polskie granice. Postulujemy zaostrzenie sankcji, oraz bezwarunkowe zabezpieczenie polskich granic, które jednocześnie stanowią wschodnie granice UE. Domagamy się od rządów Unii Europejskiej i innych krajów demokratycznych podjęcia działań w celu powstrzymania wykorzystywania migrantów z Bliskiego Wschodu przez Białoruś, oraz napiętnowania roli Rosji.
Hybrydowe ataki na granice Unii Europejskiej stanowią bezprecedensowe zagrożenie dla całego kontynentu. Cyniczne wywołanie kryzysu humanitarnego poprzez wykorzystanie migrantów jest narzędziem do eskalacji działań destabilizacyjnych oraz skłócenia obywateli Unii. Odpowiedzialność za powstały kryzys humanitarny ponosi reżim Aleksandra Łukaszenki i wyłącznie ten reżim oraz popierający go rząd na Kremlu powinny być adresatami wezwań do powstrzymania kryzysu. Wzywamy wszystkie organizacje patriotyczne do potępienia tych stymulowanych przez administrację Władimira Putina działań Aleksandra Łukaszenki.
Prowokacje i dezinformacja medialna ze strony białoruskiego i rosyjskiego reżimu, powielane przez niektóre polskie i zagraniczne media wrogo nastawione wobec Polski i polskiego rządu, służą oszukiwaniu społeczeństw Europy i w zamierzony lub niezamierzony sposób wspomagają ataki na Polskę.
Członkowie Koalicji Polonii Amerykańskiej wyrażają poparcie i uznanie dla żołnierzy Wojska Polskiego, funkcjonariuszy Straży Granicznej i Policji strzegących wschodniej granicy Polski i Unii Europejskiej. Dziękujemy za Waszą służbę! Murem za polskim mundurem!
Leszek Pawlik
Prezes
Coalition of Polish Americans
E-mail: leszek.pawlik@coalitionpa.org
Invading Poland Again
by BRADLEY DEVLIN
October 25, 2021
THE AMERICAN CONSERVATIVE
The E.U. is not a common market. It is a liberal imperialist project.
Stanowisko Stowarzyszenia Republika Polonia w sprawie SUWERENNOŚCI PRAWNEJ RP
Stowarzyszenie Republika Polonia opublikowało ważne oświadczenie w sprawie suwerenności prawnej Rzeczypospolitej Polskiej w związku z międzynarodową oraz wewnętrzną presją ukierunkowanej na podważanie suwerenności prawnej RP.
Opozycja
PiS to jedna strona polskiej rzeczywistości, drugą stronę stanowi opozycja, która zbliża się do punktu krytycznego, za którym przykład Targowicy będzie szczeniackim wybrykiem. Wszystko – dosłownie – jest dla opozycji dobre, żeby uderzyć w polski rząd. Pisowskiego rządu można nie szanować, to prawo opozycji, ale gdzieś w tym brzmiącym eufemistycznie “braku szacunku”, zupełnie zaginęła elementarna przyzwoitość wynikająca z tego, że to wciąż jest polski rząd. Ta przyzwoitość nakazywałaby umiar w wyrażaniu poglądów, kiedy w grze są podstawowe elementy składające się na byt państwa: suwerenność, narodowa jedność i ochrona granic.
Żaden z tych czynników nie jest świętością dla polskiej opozycji. Opozycyjni posłowie i europosłowie wyrywają się do chwalenia sprzecznych z traktatami regulacji unijnych ingerujących jawnie w system wewnętrzny stanowienia prawa w Polsce, są prymusami w kwestiach stosowania sankcji i kar dla Polski, gorliwie wspierają obce kulturowo dla kraju nad Wisłą, mniejszościowe środowiska LGBT, są fundamentalnymi proaborcjonistami, walczą z Kościołem wszystkimi dostępnymi środkami propagandowymi, nieustanie tworzą mit “państwa reżimowego”, czynnie uczestniczą w zakłamywaniu historii państwa polskiego, obojętnie, czy to przez grupy żydowskie, niemieckie czy jakiekolwiek inne. Każdy pretekst jest dobry, nieważne, czy stworzony przez sekwencję zdarzeń wywołanych przez rząd, czy czynniki zewnętrzne.
Aktualny “kryzys” wywołany przez garstkę “uchodźców” w pobliżu polskiej granicy z Białorusią to kwintesencja zachowań opozycji. Hulaj duszo, piekła nie ma – to standard. Można oficjalnie i za przyzwoleniem stosować wobec rządzącej partii zamaskowane gwiazdkami wulgarności, można szukać analogii do Auschwitz, co samo w sobie jest czymś zupełnie nieprawdopodobnym, można pisać, że “Polacy tak samo pomagają uchodźcom, jak kiedyś Żydom w czasie wojny” – Klaudia Jachira, można lżyć, przy aprobacie dziennikarza polskojęzycznej stacji telewizyjnej, polskich pograniczników, wprowadzając opinię publiczną w błąd. Terror moralny, hipokryzja i skala porównań, to przykłady, które trudno było sobie wyobrazić. A jednak to wszystko się dzieje.
Polityczna zgoda w sprawach fundamentalnych, jest narzędziem państwotwórczym, a wypieranie jej przez polityczny konflikt niesie groźbę destrukcji państwa. Taki punkt widzenia utrwaliła zwłaszcza rzymska tradycja republikańska i jest to do dziś obowiązujący dogmat. Tymczasem opozycja w Polsce, permanentnie dążąca do konfrontacji, z tym dogmatem się nie liczy – co więcej: stała się zbiorem wyjątkowo cynicznych polityków, którzy nie mają żadnego innego programu. Ich mottem mógłby być słynny kuplet ze “Słówek” Boya, o pewnym galicyjskim polityku: “Żadnych politycznych nie ma on przesądów, każda partia dobra, byle dojść do rządów!” Cynizmowi tych politycznych kameleonów czy to z PO, czy SLD, towarzyszyły przez minione lata skrajnie destrukcyjne działania i niechęć do popierania postulatów najbardziej nawet niezbędnych dla kraju, jeśli tylko wychodziły ze strony rządowej. Destrukcyjną opozycyjność posunęli ci politycy do niepojętych wręcz rozmiarów, co się uwidoczniło teraz. To już nie są ugrupowania polityczne – to syndykat antynarodowego lobby. Ich wygrana oznaczałaby triumf polityki restytucji zgniłego status quo III Rzeczypospolitej. Oznaczałaby całkowite przekreślenie szans na lustrację, deubekizację, dekomunizację i lustrację majątkową. Oznaczałaby koniec polskiej państwowości.
Polska stanowi dla nich nic, zero, null. Jest zbędnym podmiotem, który przeszkadza w realizacji interesów. Niestety, jest tak, jak dwa stulecia temu mówił książę Adam Jerzy Czartoryski: są w Polsce tylko dwie partie: polska i antypolska”. Dopowiedzieć tylko należy, że ta antypolska jest partią jurgieltników i działa w złej wierze, uczestnicząc w międzynarodowej wojnie hybrydowej po antypolskiej stronie. Maski ostatecznie opadły.
Niestety częścią tej opozycji jest Konfederacja. Ostatnio Robert Winnicki w TV Republika wypowiadając się w sprawie Turowa powiedział: „Trzymajcie brukselskie łapy z dala od naszej kopalni. Wara”. W tym samym wystąpieniu Winnicki podkreślił, że według niego PO i PiS to to samo. PiS, który usiłuje postawić się TSUE i lewackiej Unii Europejskiej w obronie polskiej energetyki, Konfederacja zrównuje z PO, które głośno i wprost mówi, że należy się tej Europie poddać. Czysta schizofrenia.
Winnicki i jego partia głosują z antypolską opozycją. Dla ich partii głównym celem jest obalenie PiSu. Mając zerową szansę na objęcie władzy, Konfederacja wykonuje pracę opozycji, pozycjonując się z prawej, teoretycznie bardziej patriotycznej strony PiS-u. Cynicznie wykorzystuje każdą okazję, aby urwać PiS-owi parę punktów. Najpierw była to sprawa mienia bezspadkowego, a obecnie przejęli inicjatywę w atakowaniu rządu za pandemię. Nie zwracają uwagi, że Polska jest częścią Europy i świata, zrzucają winę wyłącznie na PiS, licząc na poparcie ludzi zmęczonych ograniczeniami i antyszczepionkowców. Wszystko aby obalić PiS.
Gdańsk
Z germańską zaborczością mieliśmy do czynienia od zarania dziejów, jednak najgorszym zagrożeniem dla naszego bytu okazało się państwo Zakonu Krzyżackiego założone na terenach Prusów. Obok podobnego tworu powołanego do życia przez Kawalerów Mieczowych, to jedyne europejskie państwo o korzeniach czysto azjatyckich w sensie zasad powołania i trwania. Dobrze zorganizowana zbrojna horda zajęła określone terytorium, eksterminując jego pierwotnych mieszkańców i stworzyła machinę militarnej ekspansji. W tych ramach Prusy trwały aż do 1945r., z niewielkimi korektami. To właśnie ten byt doprowadził do zjednoczenia Niemiec, narzucając im swoje pryncypia, które po dziś dzień się nie zmieniły, przybierając co najwyżej inne formy.
Z bezwzględną wrogością Niemców, którzy przejęli nazwę kraju pochodzącą od wymordowanych Prusów, Polska spotkała się w momencie gdy tylko nieco okrzepli. Celem było zniszczenie właśnie odradzającej się monarchii Piastów, a głównym środkiem odcięcie jej od wybrzeża Bałtyku, a zwłaszcza opanowanie ujścia Wisły. Ten zamiar Krzyżacy przeprowadzili podstępem i masowym mordem. Do Gdańska weszli jako sojusznicy, by nagle pokazać swoje oblicze bezwzględnego eksterminatora. 13 listopada 1308r. to kres słowiańskiego Gdańska i początek jego germańskiej historii, ufundowanej na górze trupów niewinnych ofiar.
Jednak już w początkach XIVw. dostajemy pierwszy aktualny do dziś sygnał geopolityczny w zakresie samoobrony. Krzyżacy nie byli w stanie prowadzić ekspansji przeciwko teściowi, a potem szwagrowi Króla Węgier. Ostatni Piastowie, Andegaweni i Jagiellonowie byli to w stanie wykorzystać , łamiąc potęgę Zakonu i w konsekwencji odzyskując ujście Wisły, którego strażnik – Gdańsk, stał się perłą w koronie Rzeczpospolitej Obojga Narodów i jednym z najbogatszych miast w Europie. Handel bałtycki wpływał na całą europejską geopolitykę. W jednym z pierwszych polskich poematów Sebastian Klonowic wyklinał wiślany szlak, będący podstawą potęgi polskiej magnaterii, a zarazem jednym z powodów upadku obyczajów i etosu rycerskiego. Nie wykorzystaliśmy w sposób właściwy bajecznej koniunktury, a historia to surowa nauczycielka. Przyczajony pruski gad, leczył rany i czekał na okazję do zemsty, cierpliwie budując swoją militarną potęgę, która za czasów Fryderyka II miała zadziwić Europę.
Co najmniej kilkakrotnie można było ten wojskowy obóz Azjatów, rozłożony w newralgicznym punkcie kontynentu zlikwidować, ale legalizm ostatnich Jagiellonów i późniejsza niemoc osłabionej Rzeczpospolitej , udaremniły ten cel z jak najgorszym dla nas skutkiem. Prusy były głównym organizatorem i beneficjentem rozbiorów Polski. W stosunku do własnego potencjału pożarły najwięcej, najistotniejszych dla żywotności Polski terenów. Od razu też przystąpiły do systemowej likwidacji żywiołu polskiego, początkowo na polu ekonomicznym, co pozostawiło nam w polszczyźnie określenie “bajońskie sumy”.
Taktyka prusactwa wobec Polski bywa zmienna przy niezmienności celów. Obezwładnić i zniszczyć aktualnie dostępnymi metodami. Raz to jest SS, Luftwaffe, czy Wehrmacht , innym razem banki i fundusze emerytalne. Te ostanie rujnowały polskich ziemian po III rozbiorze i okazały się niemniej skuteczne w naszej współczesności, w której główną przystanią prusactwa, dążącego do rewindykacji strat doznanych po II wojnie światowej znów stał się Gdańsk. Wydawało się , że w tym symbolicznym mieście po II wojnie żywioł polski zagościł na stałe i ujście Wisły wymknęło się Niemcom nieodwołalnie. Ostatnie lata przekonały nas, że na przerwanie niemieckiej agresji, opartej na wielusetletnich technikach prusactwa – liczyć nie możemy. Polsce znów wydano bezwzględną wojnę, choć tym razem prowadzoną metodami niemilitarnymi, tyle że dla zniszczenia państwowości równie groźnymi.
Każdy uważnie śledzący rodzimą politykę od czasów przełomu, musi się zastanowić nad niezwykłą skutecznością prusactwa w budowaniu swoich wpływów, obecnie tak wielkich, że najpoważniejszym zagrożeniem dla naszej suwerenności nie są wprost Niemcy, tylko sprusaczeni Polacy. A ich kariery są nadzwyczajne. Na tyle nierealne, aby nie wierzyć w naturalne procesy, jakie wyniosły niegdyś osławionych “gdańskich liberałów” do najwyższych wpływów w Polsce. Nagle nic nieznacząca grupka indywiduów, po wygranych przez Wałęsę wyborach prezydenckich opanowuje kluczowe stanowiska w państwie. Garstka anonimów przeskakuje z zawrotną prędkością od malowania kominów do zarządzania gospodarką jednego z największych krajów Europy.
Warszawa też depolonizuje się w tempie zadziwiającym, ale to co stało się z Gdańskiem, musi być szokiem dla każdego myślącego Polaka. Jeśli się dziwimy dlaczego tak jest, to prześledźmy życiorysy polityków z Gdańska, czy szerzej Trójmiasta, losy firm ubezpieczeniowych, finansowych i bankowych, a znajdziemy odpowiedź na pytanie: jak to się stało, że w obecnym ataku Unii Europejskiej i TSUE na Polskę, przeprowadzanym z inspiracji Niemiec, największym zagrożeniem jest wewnętrzne prusactwo, zaprzedane agresorowi i niejednokrotnie dające dowody nienawiści dla własnej Ojczyzny?
Skorzystajmy wreszcie z licznych lekcji, jakich udzieliła nam historia. W 1308r. Krzyżacy bronili polskiego Gdańska przed Brandenburczykami. W 1792r. król pruski bronił nas przed Moskalami, a za trzy lata instalował swoją administrację we włączonej do swojego państwa Warszawie. Teraz znów nas “bronią”, uzbrajając przy okazji naszych wrogów (Nord Stream 2), a od nas domagając się: zniszczenia systemu sądownictwa; dechrystianizacji i usunięcia pojęć podstawowych w zakresie prawa rodzinnego i opiekuńczego; likwidacji suwerenności energetycznej; federalizacji czyli podziału dzielnicowego; wprowadzenia zasady eksterytorialności dużych obszarów kraju pod pozorem europejskiej polityki klimatycznej.
Kadry, fundacje, media, środki – wszystko gotowe. A zaczęło się w Gdańsku. Jak zwykle.
Ziemia gromadzi prochy
Książka Józefa Kisielewskiego opisująca dwie podróże autora po Niemczech w roku 1937 i 1938 jest świadectwem przyoblekania się narodu niemieckiego w brunatne barwy morderczego systemu. Jest również aktem oskarżenia, zawierającym w swym uzasadnieniu dowód, że to co się stało z Niemcami lat trzydziestych XX w., to nie zbieg niefortunnych okoliczności czy zaburzenie rozwoju. Niemcy hitlerowskie to naturalna konsekwencja wielosetletniej drogi .
Autor podróżując po III Rzeszy i rejestrując jej codzienność z punktu widzenia turysty – dochodzi do ostatecznej konkluzji, którą wyraził w jednym z końcowych zdań:
“Po przyjeździe z podróży opowiadałem znajomym o swoich wrażeniach, przede wszystkim o owym zjawisku rozpalania sił przeciw wschodowi i myśli o agresji. Wiele razy odpowiadano mi : Ależ to nie jest nic nowego. To są rzeczy znane. Powracają tylko dawne, przedwojenne metody“.
Cytatami z książki można zasypać wszystkie dyskusje o aktualnej sytuacji Polski. Wszystko się niby zmieniło, a jednak w swej istocie pozostało takie same od setek, jeśli nie tysiąca lat. Niemczyzna skondensowana w pojęciu “prusactwa” nie zniknęła. Ten pierwiastek wciąż w niej jest, bezwzględnej pogardy i równie bezwzględnej agresji. Czy nas bombardują “Stukasy”, czy niemieckie fundacje i media, to tylko kwestia formy.
Czytając Józefa Kisielewskiego przychodzi na myśl scena z filmu “Hubal” Bogdana Poręby. W scenie słabości majora Dobrzańskiego, gdy zaczynają napływać pierwsze informacje o zbrodniach dokonywanych przez Niemców na pomagającej jego oddziałowi ludności cywilnej, zwierza się z wątpliwości co do własnej odpowiedzialności księdzu Ptaszyńskiemu. Z ust duchownego padają znamienne słowa – “to nie twoja wina. To Krzyżacy. Oni się nigdy nie zmienili i nie zmienią. To horda zawsze niosąca na wschód najbardziej bezwzględną śmierć.”
Później widzimy tę hordę, gdy już pokonana, stojąca w obliczu kompletnej katastrofy z największą zajadłością niszczy resztki Warszawy, wbrew postanowieniom aktu kapitulacji powstania, wbrew własnemu interesowi. Miotacze płomieni do palenia zbiorów Biblioteki Ordynacji Krasińskich napełniano benzyną, której nie mieli dla czołgów. To apogeum, którego początek obserwował Józef Kisielewski wybierając się z rodziną na wycieczkę do Niemiec w celu badania śladów Słowian Połabskich. Turystyczny wyjazd zmienia się w miarę upływu czasu w coś na kształt bytności w muzeum osobliwości, gdzie eksponatem jest całe państwo i jego mieszkańcy, konsekwentnie przygotowujący się do wojny.
Ktoś kto nie zna tej książki może roić o tym, jak mogliśmy inaczej. Z Hitlerem na Stalina, z Beneszem na Hitlera, aby bocznymi ścieżkami wymiksować się z wojny. Otóż nie mogliśmy. W każdej konfiguracji byliśmy przeznaczeni do zadania nam śmiertelnego ciosu i przerobienia zwłok na popiół.
To opisuje Józef Kisielewski, zbierając dowody z rozmowy z policjantem po awarii samochodu, z pogawędki z autostopowiczem, z pobytu w zajazdach, barach, czy pensjonatach. Z zakupów i nieudanych prób zjedzenia świeżego pieczywa, bo takowego w Niemczech nie serwowano. Wszyscy bezwzględnie się podporządkowują, a teraz pewnie zgodzą się na droższy prąd i ograniczenia w jego dostawach, aby tylko sąsiadom pozatykać kominy. Naród niemiecki jest zdolny do wyrzeczeń.
Wstrząsające są rozmowy z Polakami mieszkającymi w Niemczech, sezonowymi robotnikami, czy autochtonami z Pomorza, w typie wańkowiczowskiego Smętka. Dowiadujemy się o istocie prusactwa ze świadectwa ludzi żyjących pod niemieckim butem, w realiach systemowej pogardy, najczęściej serwowanej przez różne “amty”, zwłaszcza “jugendamt“.
Dwa narody sąsiadują ze sobą od tysiąca lat i jeden niezmiennie jest agresywny wobec drugiego, chcąc go dokumentnie zniszczyć. Różnymi metodami, dzięki którym nie został ślad po Słowianach Połabskich i Prusach. Nie ma żadnych niedomówień. Ma was nie być. Pokój jest zawsze zależny od Niemców, jest, jeśli na nas nie napadną, jeśli napadną to go nie ma. Najprostsza możliwa zasada.
Dlaczego napadali, napadają i napadać będą? Bo to jest istota prusactwa. Azjaci Dżyngis – Chana przejmowali jakieś elementy kultury podbitych ludów. Prusacy nie. To ich w ogóle nie interesuje i nigdy nie interesowało. Nie wiedzą o nas nic i nie chcą wiedzieć i ta sekwencja powtarza się, niezależnie od aktualnego numeru rzeszy i haseł jakie jej przyświecają. Obowiązuje doktryna Fryderyka II, którego nazwali Wielkim. Polacy to Irokezi, nawet nie europejscy. Jakaś dzicz, niczego sobą nie reprezentująca. Co się da — zniemczyć, co nie – wymordować. Tego nie wymyślił Hitler, to oficjalna doktryna Prus.
Kończąc swoje dzieło pisarz konkludował:
” Traci się oddech w ciasnocie paragrafów, zatraca się poczucie życia indywidualnego […..] – oto Niemcy współczesne!”.
Niestety, to także współczesna Europa.
Wszyscy jesteśmy ofiarami Katynia
Maria Szonert Binienda
Mija osiemdziesiąt lat od straszliwej zbrodni ludobójstwa dokonanej na narodzie polskim przez Związek Sowiecki w latach 1939-1941. Symbolem tego ludobójstwa stała się zbrodnia w lesie katyńskim ujawniona w 1943 roku, a więc jeszcze w czasie wojny. Niestety wkrótce po jej ujawnieniu Armia Czerwona ponownie przejęła kontrolę nad miejscem tej zbrodni a sama zbrodnia została przykryta kłamstwem Raportu Burdenki, zignorowana przez Międzynarodowy Trybunał w Norymberdze, obwarowana murem milczenia i niepamięci w komunistycznej Polsce na 50 lat, oraz systematycznie marginalizowana przez Zachód. Jednocześnie rodziny ofiar były traktowane jako wróg klasowy i margines społeczny, a świadkowie i eksperci ekshumacji z 1943 roku zostali zdyskredytowani, zastraszeni, zniszczeni zawodowo i skutecznie wyeliminowani z walki o prawdę katyńską.
Co robić z prawda katyńską?
Niestety po roku 1990, kiedy to Sowieci przyznali się do popełnienia zbrodni katyńskiej i ujawnili nieznany jeszcze kolosalny zakres tej zbrodni, społeczeństwo polskie nie było w stanie otrząsnąć się z wieloletniego zniewolenia. Polska nie zażądała pełnego ujawnienia wszystkich dokumentów tej zbrodni ani ukarania sprawców, nie zażądała sprowadzenia zwłok ofiar do kraju ani rekompensaty dla rodzin ofiar, potępienia tej zbrodni na forum międzynarodowym i zadośćuczynienia za tę gigantyczną zbrodnie na narodzie polskim w celu przebaczenia i osiągniecia pojednania z narodem rosyjskim. Polska po prostu schowała głowę w piasek. Konsekwencje tego zachowania, typowego dla ofiary zniewolonej przez oprawcę, ponosimy do dziś.
Wpływ Katynia na przyszłe pokolenia
Okazuje się bowiem, że brak zadośćuczynienia i bezkarność oprawców tej straszliwej nieosądzonej zbrodni wywiera potężny wpływ na zachowanie kolejnych pokoleń Polaków. Mianowice obarcza nas syndromem ofiary czyli obezwładniającego poczucia bezsilności. Syndrom ten niestety przenosi się na następne pokolenia, a jego oddziaływanie nie słabnie z czasem gdyż spadkobiercy sprawców nadal grożą i ostentacyjnie demonstrują swoją bezkarność.
Mimo, że żyjące pokolenia nie są już bezpośrednimi ofiarami tej zbrodni, jako Polacy wszyscy jesteśmy nią głęboko dotknięci i wszyscy jesteśmy cały czas poddawani upokorzeniu będąc bezsilni wobec niesprawiedliwości wobec ofiar i bezkarności sprawców. Jesteśmy więc osobiście świadkami, odbiorcami i ofiarami wielkiej niesprawiedliwości dziejowej.
Jak wskazują badania naukowe fakt bezkarnego wymordowania członków naszych rodzin sprawia, że cały polski naród jako cel tego ataku i świadek tej ludobójczej bezkarnej zbrodni stał się na pokolenia wielką ofiarą tej zbrodni.
Prześladowanie Prawdy
Świadkowie katyńskiej niesprawiedliwości dziejowej byli przez dziesiątki lat łamani psychicznie. Okazuje się, że świadkowie znęcania się nad ofiarą są bardziej niszczeni psychologiczne niż sama ofiara. Rodziny katyńskie głęboko dotknięte bestialskim mordem ich najbliższych są ofiarami prześladowań prawdy o Katyniu i pełnej bezkarności sprawców, co powoduje, że na pokolenia stają się bezpośrednimi ofiarami tej zbrodni.
Istotnym elementem zbrodni katyńskiej jest kłamstwo katyńskie, które stało się oficjalnym stanowiskiem władz polskich w okresie PRLu. W latach stalinowskich prowadziło to do wstrząsającego zjawiska prześladowania rodzin katyńskich piętnowanych jako nosicieli polskości przez komunistyczny rząd warszawski. Rodziny katyńskie były wykluczane społecznie i zmuszane do akceptowania kłamstwa katyńskiego wbrew własnemu sumieniu. Było to traumatyczne doświadczenie dla całego społeczeństwa. Chodziło o to aby siły patriotyczne osłabić na pokolenia, aby nie były w stanie się nigdy odrodzić. W ten sposób Katyn stał się symbolem walki z polskością, zakazaną prawdą, narodowym tabu, które do dziś zniewala polskie społeczeństwo.
Sprawiedliwość postawiona na głowie
Przez wiele lat od czasu zbrodni katyńskiej Polacy żyli w świecie, w którym pojęcie sprawiedliwości zostało postawione na głowie. Czarne charaktery stały na piedestale podczas gdy bohaterowie byli poniżani i wymazywani ze zbiorowej pamięci, a zastraszane społeczeństwo było zmuszane do uczestniczenia w tym groteskowym spektaklu niesprawiedliwości. Komunistyczni przestępcy stawali się bohaterami. Ich ofiary były dyskredytowane a w najlepszym razie ignorowane. Opinia publiczna była wykorzystywana do zastraszania ofiar. Ci, którzy opierali się temu zbiorowemu szaleństwu byli brutalnie eliminowani z życia społecznego. Czuli się więc odrzuceni, izolowani, samotni i mieli poczucie, że są jedynymi, którzy myślą w ten sposób.
Świadkowie przemocy stają się ofiarami
Całe polskie społeczeństwo przez dziesiątki lat było świadkiem bezkarności oprawców katyńskich, ich zleceniodawców i sojuszników. Tymczasem jak pokazują najnowsze badania psychologiczne świadkowie przemocy stają się większymi ofiarami przemocy niż osoby poddane tej przemocy.[i] Przykładowo dzieci z rodzin dysfunkcyjnych obserwujących na co dzień przemoc są narażone na zespół stresu pourazowego tak jak żołnierze powracający z wojny. Z kolei w opracowaniu Brytyjskiego Towarzystwa Psychologicznego z 2010 r”[ii] czytamy, że bycie świadkiem zastraszania wiąże się ze zwiększonymi problemami zdrowia psychicznego wykraczającymi poza skutki jakie ponoszą osoby bezpośrednio zaangażowane w zastraszanie.[iii] Bycie świadkiem zastraszania skutkuje reakcją psychologiczną, taką jak lęk i depresja. Przykładowo uczniowie, którzy byli świadkami zastraszania, ale nie byli ofiarą lub sprawcą zastraszania, zgłaszali większe problemy emocjonalne niż ofiary zastraszania. Innymi słowy dla stanu zdrowia psychicznego gorzej jest być świadkami prześladowań niż osobą prześladującą bądź prześladowaną. [iv]
Z badań naukowych wynika jednoznacznie, że świadkowie znęcania się nad ofiarami są narażeni na większe ryzyko dla zdrowia psychicznego niż prześladowcy i ich ofiary. Mają oni bowiem uzasadnione obawy, że oni również staną się celem prześladowców, co powoduje wielki stres i niepokój. Badania pokazują też, że świadkowie zastraszania często czują się winni, że nie interweniują w obronie ofiary, co tłumaczy ich wyższy poziom stresu psychicznego.
To zjawisko zwiększonego stresu dotyczy poziomu kontroli. Jeśli jest się prześladowcą ma się całkowitą kontrolę nad sytuacją. Jeśli jest się prześladowanym można podejmować różne działania obronne – odpychać, zgłaszać, kłócić się itd., czyli ma się kontrolę nad tym jak się bronić. Natomiast świadkowie stojący z boku nie mają żadnego z tych wyborów, które mają obie zaangażowane strony. Nie mogą więc kontrolować sytuacji, ale są jej bezpośrednimi odbiorcami. Na ogół czują silną empatię wobec atakowanej osoby, więc zastępczo przeżywają doświadczenie prześladowania. Przykładowo patrzenie, jak ktoś ulega wypadkowi drogowemu jest bolesne. Torturą jednak staje się obserwowanie rannej osoby w sytuacji gdy nic nie można na to poradzić.[v]
Zniewolenie niesprawiedliwością katyńską niszczy w nas naturalny odruch dążenia do sprawiedliwości, potrzebę poczucia sprawiedliwości. Jest to bardzo bolesne doświadczenie. System ukształtowany po wojnie nie tylko że nie karał sprawców, ale szedł dużo dalej. Nagradzani byli ludzie, którzy gwałcili podstawowe normy moralne i prawne, którzy zdradzali swoich bliskich, którzy działali na szkodę swojego kraju i narodu. Nasz mózg ostro reaguje na taką niesprawiedliwość. Pragnienie sprawiedliwości jest częścią ludzkiej natury. Jest to potężna siła w ludzkim doświadczeniu.
Co się dzieje, gdy jesteśmy świadkami niesprawiedliwości przez długi okres czasu? Co się z nami dzieje gdy nieustannie patrzymy na niesprawiedliwość, widzimy oczywiste rozwiązania jak to naprawić, ale nie mamy żadnej siły ani mocy sprawczej, aby cokolwiek zmienić lub temu zaradzić. Taki stan staje się dla nas formą tortury.
Poczucie sprawiedliwości wymaga ukarania sprawcy
Ludzie zazwyczaj reagują bardzo silnie emocjonalnie, jeśli stają się ofiarą niesprawiedliwości, ale także jeśli widzą, że ktoś inny stał się taką ofiarą. Niesprawiedliwość jest główną przyczyną kłótni i konfliktów czy to przy stole rodzinnym czy to w stosunkach między narodami.
Ponieważ z natury jesteśmy bardzo wrażliwi na niesprawiedliwość ukaranie sprawcy jest naturalna potrzeba społeczną. Eksperymenty przy użyciu skanów mózgu wykazały[vi] że decyzja ukarania sprawcy zwiększa aktywność w tej części mózgu, która jest odpowiedzialna za doświadczanie wynagradzania. Większa aktywność tej części mózgu została zaobserwowana gdy uczestnicy eksperymentu postanowili ukarać sprawcę, niż kiedy postanowili udzielić rekompensaty ofierze. Tak wiec z psychologicznego punktu widzenia kara jest preferowana ponieważ jest postrzegana jako bardziej satysfakcjonująca niż odszkodowanie. Zatem brak wymierzenia kary jest w rzeczywistości karą dla niewinnych gdyż gwałci ich poczucie sprawiedliwości. Sprawiedliwość jest ludzką potrzebą, jest zakodowana w naszych genach. Potrzeba sprawiedliwości jest siłą sama w sobie.
To dla nas tortura.
Wyuczona bezradność katyńska
Wyuczona bezradność jest zjawiskiem obserwowanym zarówno u ludzi jak i u zwierząt. Występuje w sytuacji, kiedy jesteśmy uwarunkowani, aby oczekiwać bólu, cierpienia lub dyskomfortu bez możliwości ucieczki.[vii] W końcu po odpowiedniej dawce uwarunkowania zwierzęta w ogóle przestają próbować unikać bólu – nawet jeśli istnieje szansa, aby tego bólu uniknąć. Kiedy ludzie lub zwierzęta zaczynają rozumieć lub wierzyć, że nie mają kontroli nad tym, co się z nimi dzieje, zaczynają myśleć i działali tak, jakby byli bezradni.
Zjawisko to nazywa się wyuczoną bezradnością, ponieważ nie jest cechą wrodzoną. Nikt się nie rodzi z przekonaniem, że nie ma kontroli nad tym, co się z nimi dzieje, i że wszelkie próby odzyskania kontroli są bezskuteczne. Poczucie bezradności to zachowanie wyuczone, uwarunkowane przez doświadczenia, w których człowiek albo naprawdę nie ma kontroli nad swoim życiem, albo po prostu uważa, że nie ma takiej kontroli.
Jaki jest tego cel? Dlaczego nam to robią? Ponieważ chcą, żebyśmy się poddali! To jest psychologiczna gra wojenna. Zaczynamy myśleć „poddaję się!”
Nie bądź bezradny!
Cultural marxism: 11-point plan to destroy society:
8) An unreliable legal system with bias against victims of crime.
[i] W styczniu 2019 r. opublikowano w USA rezultaty badań Jaune O Donnell i Mabinty Quarshie przeprowadzone wśród dzieci, które są świadkami przemocy domowej. Obrazowanie mózgu u niemowląt pokazuje, że narażenie ich na przemoc domową – nawet gdy znajdują się jeszcze w łonie matki – może negatywnie wpływać na rozwój mózgu, zmienić jego ogólną strukturę i wpłynąć na sposób, w jaki działają jego obwody.
[ii] Brytyjskie Towarzystwo Psychologiczne z 18 stycznia 2010 r pt. „Obserwowanie prześladowania w szkole niesie ze sobą własne ryzyko psychologiczne”
[iii] Research digest, The British Psychological Society, Witnessing school bullying carries its own psychological risks. January 18, 2010
[iv] https://digest.bps.org.uk/2010/01/18/witnessing-school-bullying-carries-its-own-psychological-risks/ American Psychological Association, December 14, 2009
[v] Rotterdam School of Management, Erasmus University, July 11, 2018
When humans or other animals start to understand (or believe) that they have no control over what happens to them, they begin to think fell and act as if they are helpless.
This phenomenon is called learned helplessness because it is not an innate trait. No one is born believing that they have no control over what happens to them and that it is fruitless even to try gaining control. It is a learned behavior, conditioned through experiences in which the subject either truly has no control over his circumstances or simply perceives that he has no control.
[vi] the decision to punish was related to heightened activity in the ventral striatum region of the brain, the part that is associated with experiencing rewards. The ventral striatum shows more activity when participants decided to punish the perpetrator than when they decided to compensate the victim. Stallen and Smidths concluded “This finding suggest that punishment may have been preferred over compensation, because punishment was experienced as more rewarding.”
The current system is subverting this natural force within us. So, of course it is painful for us. Not only is our system refuses to punish those who do the bad things, but they are going further. We are rewording and venerating people who brakes the law people who fundamentally betray their loved ones or their country, So our brains react. Craving for justice is part of us. It is a powerful force in human experience.
So, what happens when we witness over and over again injustice. How about all of us sitting and seeing the obvious solutions to such injustice but having no power to change anything or do anything about it. This is a form of torturing us.
Learned helplessness is a phenomenon observed in both humans and other animals when they have been conditioned to expect pain, suffering or discomfort without a way to escape it. (Cherry, 2017) Eventually after enough conditioning the animal will stop trying to avoid the pain at all – even if there is an opportunity to truly escape it.
[vii] (Cherry, 2017)