Opozycja
PiS to jedna strona polskiej rzeczywistości, drugą stronę stanowi opozycja, która zbliża się do punktu krytycznego, za którym przykład Targowicy będzie szczeniackim wybrykiem. Wszystko – dosłownie – jest dla opozycji dobre, żeby uderzyć w polski rząd. Pisowskiego rządu można nie szanować, to prawo opozycji, ale gdzieś w tym brzmiącym eufemistycznie “braku szacunku”, zupełnie zaginęła elementarna przyzwoitość wynikająca z tego, że to wciąż jest polski rząd. Ta przyzwoitość nakazywałaby umiar w wyrażaniu poglądów, kiedy w grze są podstawowe elementy składające się na byt państwa: suwerenność, narodowa jedność i ochrona granic.
Żaden z tych czynników nie jest świętością dla polskiej opozycji. Opozycyjni posłowie i europosłowie wyrywają się do chwalenia sprzecznych z traktatami regulacji unijnych ingerujących jawnie w system wewnętrzny stanowienia prawa w Polsce, są prymusami w kwestiach stosowania sankcji i kar dla Polski, gorliwie wspierają obce kulturowo dla kraju nad Wisłą, mniejszościowe środowiska LGBT, są fundamentalnymi proaborcjonistami, walczą z Kościołem wszystkimi dostępnymi środkami propagandowymi, nieustanie tworzą mit “państwa reżimowego”, czynnie uczestniczą w zakłamywaniu historii państwa polskiego, obojętnie, czy to przez grupy żydowskie, niemieckie czy jakiekolwiek inne. Każdy pretekst jest dobry, nieważne, czy stworzony przez sekwencję zdarzeń wywołanych przez rząd, czy czynniki zewnętrzne.
Aktualny “kryzys” wywołany przez garstkę “uchodźców” w pobliżu polskiej granicy z Białorusią to kwintesencja zachowań opozycji. Hulaj duszo, piekła nie ma – to standard. Można oficjalnie i za przyzwoleniem stosować wobec rządzącej partii zamaskowane gwiazdkami wulgarności, można szukać analogii do Auschwitz, co samo w sobie jest czymś zupełnie nieprawdopodobnym, można pisać, że “Polacy tak samo pomagają uchodźcom, jak kiedyś Żydom w czasie wojny” – Klaudia Jachira, można lżyć, przy aprobacie dziennikarza polskojęzycznej stacji telewizyjnej, polskich pograniczników, wprowadzając opinię publiczną w błąd. Terror moralny, hipokryzja i skala porównań, to przykłady, które trudno było sobie wyobrazić. A jednak to wszystko się dzieje.
Polityczna zgoda w sprawach fundamentalnych, jest narzędziem państwotwórczym, a wypieranie jej przez polityczny konflikt niesie groźbę destrukcji państwa. Taki punkt widzenia utrwaliła zwłaszcza rzymska tradycja republikańska i jest to do dziś obowiązujący dogmat. Tymczasem opozycja w Polsce, permanentnie dążąca do konfrontacji, z tym dogmatem się nie liczy – co więcej: stała się zbiorem wyjątkowo cynicznych polityków, którzy nie mają żadnego innego programu. Ich mottem mógłby być słynny kuplet ze “Słówek” Boya, o pewnym galicyjskim polityku: “Żadnych politycznych nie ma on przesądów, każda partia dobra, byle dojść do rządów!” Cynizmowi tych politycznych kameleonów czy to z PO, czy SLD, towarzyszyły przez minione lata skrajnie destrukcyjne działania i niechęć do popierania postulatów najbardziej nawet niezbędnych dla kraju, jeśli tylko wychodziły ze strony rządowej. Destrukcyjną opozycyjność posunęli ci politycy do niepojętych wręcz rozmiarów, co się uwidoczniło teraz. To już nie są ugrupowania polityczne – to syndykat antynarodowego lobby. Ich wygrana oznaczałaby triumf polityki restytucji zgniłego status quo III Rzeczypospolitej. Oznaczałaby całkowite przekreślenie szans na lustrację, deubekizację, dekomunizację i lustrację majątkową. Oznaczałaby koniec polskiej państwowości.
Polska stanowi dla nich nic, zero, null. Jest zbędnym podmiotem, który przeszkadza w realizacji interesów. Niestety, jest tak, jak dwa stulecia temu mówił książę Adam Jerzy Czartoryski: są w Polsce tylko dwie partie: polska i antypolska”. Dopowiedzieć tylko należy, że ta antypolska jest partią jurgieltników i działa w złej wierze, uczestnicząc w międzynarodowej wojnie hybrydowej po antypolskiej stronie. Maski ostatecznie opadły.
Niestety częścią tej opozycji jest Konfederacja. Ostatnio Robert Winnicki w TV Republika wypowiadając się w sprawie Turowa powiedział: „Trzymajcie brukselskie łapy z dala od naszej kopalni. Wara”. W tym samym wystąpieniu Winnicki podkreślił, że według niego PO i PiS to to samo. PiS, który usiłuje postawić się TSUE i lewackiej Unii Europejskiej w obronie polskiej energetyki, Konfederacja zrównuje z PO, które głośno i wprost mówi, że należy się tej Europie poddać. Czysta schizofrenia.
Winnicki i jego partia głosują z antypolską opozycją. Dla ich partii głównym celem jest obalenie PiSu. Mając zerową szansę na objęcie władzy, Konfederacja wykonuje pracę opozycji, pozycjonując się z prawej, teoretycznie bardziej patriotycznej strony PiS-u. Cynicznie wykorzystuje każdą okazję, aby urwać PiS-owi parę punktów. Najpierw była to sprawa mienia bezspadkowego, a obecnie przejęli inicjatywę w atakowaniu rządu za pandemię. Nie zwracają uwagi, że Polska jest częścią Europy i świata, zrzucają winę wyłącznie na PiS, licząc na poparcie ludzi zmęczonych ograniczeniami i antyszczepionkowców. Wszystko aby obalić PiS.