Gdańsk
Z germańską zaborczością mieliśmy do czynienia od zarania dziejów, jednak najgorszym zagrożeniem dla naszego bytu okazało się państwo Zakonu Krzyżackiego założone na terenach Prusów. Obok podobnego tworu powołanego do życia przez Kawalerów Mieczowych, to jedyne europejskie państwo o korzeniach czysto azjatyckich w sensie zasad powołania i trwania. Dobrze zorganizowana zbrojna horda zajęła określone terytorium, eksterminując jego pierwotnych mieszkańców i stworzyła machinę militarnej ekspansji. W tych ramach Prusy trwały aż do 1945r., z niewielkimi korektami. To właśnie ten byt doprowadził do zjednoczenia Niemiec, narzucając im swoje pryncypia, które po dziś dzień się nie zmieniły, przybierając co najwyżej inne formy.
Z bezwzględną wrogością Niemców, którzy przejęli nazwę kraju pochodzącą od wymordowanych Prusów, Polska spotkała się w momencie gdy tylko nieco okrzepli. Celem było zniszczenie właśnie odradzającej się monarchii Piastów, a głównym środkiem odcięcie jej od wybrzeża Bałtyku, a zwłaszcza opanowanie ujścia Wisły. Ten zamiar Krzyżacy przeprowadzili podstępem i masowym mordem. Do Gdańska weszli jako sojusznicy, by nagle pokazać swoje oblicze bezwzględnego eksterminatora. 13 listopada 1308r. to kres słowiańskiego Gdańska i początek jego germańskiej historii, ufundowanej na górze trupów niewinnych ofiar.
Jednak już w początkach XIVw. dostajemy pierwszy aktualny do dziś sygnał geopolityczny w zakresie samoobrony. Krzyżacy nie byli w stanie prowadzić ekspansji przeciwko teściowi, a potem szwagrowi Króla Węgier. Ostatni Piastowie, Andegaweni i Jagiellonowie byli to w stanie wykorzystać , łamiąc potęgę Zakonu i w konsekwencji odzyskując ujście Wisły, którego strażnik – Gdańsk, stał się perłą w koronie Rzeczpospolitej Obojga Narodów i jednym z najbogatszych miast w Europie. Handel bałtycki wpływał na całą europejską geopolitykę. W jednym z pierwszych polskich poematów Sebastian Klonowic wyklinał wiślany szlak, będący podstawą potęgi polskiej magnaterii, a zarazem jednym z powodów upadku obyczajów i etosu rycerskiego. Nie wykorzystaliśmy w sposób właściwy bajecznej koniunktury, a historia to surowa nauczycielka. Przyczajony pruski gad, leczył rany i czekał na okazję do zemsty, cierpliwie budując swoją militarną potęgę, która za czasów Fryderyka II miała zadziwić Europę.
Co najmniej kilkakrotnie można było ten wojskowy obóz Azjatów, rozłożony w newralgicznym punkcie kontynentu zlikwidować, ale legalizm ostatnich Jagiellonów i późniejsza niemoc osłabionej Rzeczpospolitej , udaremniły ten cel z jak najgorszym dla nas skutkiem. Prusy były głównym organizatorem i beneficjentem rozbiorów Polski. W stosunku do własnego potencjału pożarły najwięcej, najistotniejszych dla żywotności Polski terenów. Od razu też przystąpiły do systemowej likwidacji żywiołu polskiego, początkowo na polu ekonomicznym, co pozostawiło nam w polszczyźnie określenie “bajońskie sumy”.
Taktyka prusactwa wobec Polski bywa zmienna przy niezmienności celów. Obezwładnić i zniszczyć aktualnie dostępnymi metodami. Raz to jest SS, Luftwaffe, czy Wehrmacht , innym razem banki i fundusze emerytalne. Te ostanie rujnowały polskich ziemian po III rozbiorze i okazały się niemniej skuteczne w naszej współczesności, w której główną przystanią prusactwa, dążącego do rewindykacji strat doznanych po II wojnie światowej znów stał się Gdańsk. Wydawało się , że w tym symbolicznym mieście po II wojnie żywioł polski zagościł na stałe i ujście Wisły wymknęło się Niemcom nieodwołalnie. Ostatnie lata przekonały nas, że na przerwanie niemieckiej agresji, opartej na wielusetletnich technikach prusactwa – liczyć nie możemy. Polsce znów wydano bezwzględną wojnę, choć tym razem prowadzoną metodami niemilitarnymi, tyle że dla zniszczenia państwowości równie groźnymi.
Każdy uważnie śledzący rodzimą politykę od czasów przełomu, musi się zastanowić nad niezwykłą skutecznością prusactwa w budowaniu swoich wpływów, obecnie tak wielkich, że najpoważniejszym zagrożeniem dla naszej suwerenności nie są wprost Niemcy, tylko sprusaczeni Polacy. A ich kariery są nadzwyczajne. Na tyle nierealne, aby nie wierzyć w naturalne procesy, jakie wyniosły niegdyś osławionych “gdańskich liberałów” do najwyższych wpływów w Polsce. Nagle nic nieznacząca grupka indywiduów, po wygranych przez Wałęsę wyborach prezydenckich opanowuje kluczowe stanowiska w państwie. Garstka anonimów przeskakuje z zawrotną prędkością od malowania kominów do zarządzania gospodarką jednego z największych krajów Europy.
Warszawa też depolonizuje się w tempie zadziwiającym, ale to co stało się z Gdańskiem, musi być szokiem dla każdego myślącego Polaka. Jeśli się dziwimy dlaczego tak jest, to prześledźmy życiorysy polityków z Gdańska, czy szerzej Trójmiasta, losy firm ubezpieczeniowych, finansowych i bankowych, a znajdziemy odpowiedź na pytanie: jak to się stało, że w obecnym ataku Unii Europejskiej i TSUE na Polskę, przeprowadzanym z inspiracji Niemiec, największym zagrożeniem jest wewnętrzne prusactwo, zaprzedane agresorowi i niejednokrotnie dające dowody nienawiści dla własnej Ojczyzny?
Skorzystajmy wreszcie z licznych lekcji, jakich udzieliła nam historia. W 1308r. Krzyżacy bronili polskiego Gdańska przed Brandenburczykami. W 1792r. król pruski bronił nas przed Moskalami, a za trzy lata instalował swoją administrację we włączonej do swojego państwa Warszawie. Teraz znów nas “bronią”, uzbrajając przy okazji naszych wrogów (Nord Stream 2), a od nas domagając się: zniszczenia systemu sądownictwa; dechrystianizacji i usunięcia pojęć podstawowych w zakresie prawa rodzinnego i opiekuńczego; likwidacji suwerenności energetycznej; federalizacji czyli podziału dzielnicowego; wprowadzenia zasady eksterytorialności dużych obszarów kraju pod pozorem europejskiej polityki klimatycznej.
Kadry, fundacje, media, środki – wszystko gotowe. A zaczęło się w Gdańsku. Jak zwykle.